12/19/2013

Zima

W ostatnim poście (opublikowanym zresztą wieki temu) narzekałam na jesień. Jaka to niefajna, zimna, beznadziejna i odbierająca mi chęć do życia haha:). Kilka dni po publikacji tych marudnych wypocin wpadłam w kompletny szał biegania. I od tamtej pory żadna pogoda nie jest mi straszna. Nie dość, że przestałam być zmarzlakiem (i marudą), to jeszcze nabrałam kondychy, samodyscypliny i wykluczyłam z mojego słownika słowo 'nigdy'. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu na samą myśl o bieganiu miałam atak spazmów i wszystkiego co najgorsze. A teraz czuję się szczęśliwa. Bo wreszcie robię coś, co daje mi 100% satysfakcję i przynosi same korzyści.
Zapomniałam wspomnieć o tym,że nagły przypływ gotówki zaowocował kupnem nowego płaszcza ( i odpływem kasy z mojego portfela, na którym powinien widnieć napis 'R.I.P'), więc może pojawić się w niedalekim czasie jakiś post.
A jak tam u Was? Jak idą przygotowania do świąt? Prezenty już kupione?:)

2 komentarze:

Aleksandra pisze...

doczekałam się nowego posta ;o nie wierzę! a co do biegania- mam podobne uczucia do twoich, chociaż zmarzlakiem jestem dalej, ale widzę poprawę kondycji chociażby :P no i pochwal się płaszczem!

Sabina Milewska pisze...

płaszcz lepszy niż gotówka :D
szanuję bieganie, mi to niezbyt idzie. dobrze, że 'nigdy nie mówisz nigdy' :D