3/03/2014

Oscarowo

Szczerze mówiąc nie jestem fanką szopki, jaką jest rozdanie Oscarów. Na czerwonym dywanie pojawia się zgraja akto-celebrytów przyćmiewająca swoim blaskiem (dosłownie!) pierwotną ideę tego 'przedsięwzięcia'. Artykułów dotyczących gali pojawiło się oczywiście mnóstwo - zastanawia mnie tylko jedno: czemu opis sukni Angeliny Jolie (zresztą bardzo zacnej, przyznaję) zajmuje w rubrykach więcej miejsca niż przedstawienie dorobku artystycznego zwycięzców? O ile na portalach modowych wcale mnie to nie dziwi, tak na innych co najmniej mnie IRYTUJE.  Żebym musiała przez kilkanaście minut przedzierać się przez gęstwinę kreacji od Diorów, Chanelek i Lanvinów, aby dotrzeć do kilkuzdaniowej notki wygrał TEN I TEN i TA i TA. Grali SUPER, FANTASTYCZNIE, a nawet trafiłam na określenie FAJNA GRA AKTORSKA (sic!).
Drugą rzeczą, która urzekła mnie (na swój sposób) jest głębokie ubolewanie na co drugim profilu Facebookowym, że Leonardo DiCaprio nie dostał Oscara. Och, jaki on biedny! Nikt go nie docenia, a już najmniej Akademia Filmowa. A przecież taki świetny aktor... Z tym ostatnim stwierdzeniem zgadzam się w zupełności. Podziwiałam go w 'Co gryzie Gilberta Grape'a'. Moim zdaniem - mistrzostwo. Zaintrygował mnie w 'Shutter Island' - bez dwóch zdań. Ale w 'Wilku z Wall Street' wypadł  delikatnie mówiąc...blado. Może oceniam rolę Leo tak krytycznie, ponieważ przyzwyczaił mnie do wysokiej poprzeczki? Być może.