7/27/2013

Madrid

Pamiętacie jak w ostatnim poście  jarałam się moim wyjazdem do stolicy Hiszpanii? Teraz będziecie musieli wysłuchiwać ( a raczej wyczytywać) moich ochów i achów nad Madrytem. Spędziłam w nim 9 dni, poznałam mnóstwo cudownych ludzi, przeżyłam wiele pięknych chwil...
Główne pytanie moich znajomych brzmiało: "Pewnie się zjarałaś na heban co?".A guzik prawda! Filtr 50 poszedł w ruch i to w takiej częstotliwości, w jakiej powinnam aplikować go już dawno temu. Biel mojej skóry przerodziła się w jasny beż, co przy mojej karnacji jest nie lada wyczynem. 
Kilka miesięcy przed wyjazdem zmieniłam kolor włosów (wróciłam w końcu do blondu), lecz to już historia bez happy endu. Czy naprawdę trudno rozszyfrować,że klientka mówiąc BIAŁE WŁOSY ma na myśli BIAŁE,a nie słomkowe?! Zresztą w Hiszpanii nawet ten słomkowy blond przyciąga spojrzenia, a już w połączeniu z megajasną karnacją dubelt. 
Czym Hiszpania uwiodła mnie najbardziej? Ludźmi! Są cudowni- pomocni,życzliwi,pogodni...Nie słychać na każdym rogu narzekań, a rozbrzmiewa wesołe, wszędobylskie "Hola!".
Ach,Madrycie! Obiecuję,że wrócę!